środa, 26 września 2012

Moja ostatnia deska ratunku- żel Epiduo

Hej! :) Dzisiaj chciałam Wam przedstawić mój ukochany produkt ostatnich dwóch miesięcy. Właściwie stał się on już moim KWC.
O czym mowa? O maści, a właściwie żelu Epiduo 0,1%+2,5%.






Dla kogo?

Żel przeznaczony jest do walki z trądzikiem. Jeśli wypróbowałyście już wszystkiego (produktów drogeryjnych,aptecznych i tych od dermatologa) zapytajcie swojego dermatologa o ten właśnie produkt. Niestety nie każdy ten produkt może kupić, gdyż jest to silny lek na receptę.

Opakowanie, konsystencja, dostępność

Żel jest w 15 gramowej plastikowej tubce, z której dość łatwo wydobywa się produkt. Ponadto tubka jest jeszcze w kartonowym pudełku wraz z ulotką informacyjną.
Produkt dostępny jest wyłącznie w aptekach i wydawany jest na receptę.
Konsystencja tego produktu jest dość przyjemna. Pomimo iż na opakowaniu jest informacja, że jest to żel to moim zdaniem ma on konsystencję normalnego kremu.


Jak stosować? 

Ja smaruję się tym żelem tylko i wyłącznie na noc. Należy pamiętać, żeby nakładać go cienką warstwą. Wystarczy nałożyć go dosłownie tyle ile jest pokazane na zdjęciu wyżej. To w zupełności wystarczy. Przed zastosowaniem należy oczyścić twarz żelem do twarzy, można użyć również toniku. Chwilę odczekać i dopiero nałożyć żel w miejsca dotknięte trądzikiem. Jeżeli mamy problem tylko w strefie T, to tylko tam go nakładajmy, bo lek ten wysusza skórę i przy stosowaniu na suchą skórę policzków może wywołać jej przesuszenie. Ja stosuję go na całą twarz, gdyż mam cerę tłustą. Po nałożeniu produktu należy dokładnie umyć ręce.Jeżeli rano wyczuwamy nadmierne przesuszenie naszej skóry możemy użyć aptecznego preparatu nawilżającego. Nalezy też pamiętać, aby w czasie stosowania terapii tym produktem nie wystawiać naszej skóry na działanie słoneczne ani solarium.


Wydajność:

Moja Pani dermatolog przepisała mi ten produkt pod koniec lipca, ale ja zaczęłam go stosować od sierpnia, a więc używam go już od dwóch miesięcy i dopiero kończy mi się tubka. Ostatnio u niej byłam i przepisała mi kolejną :) Przyznam szczerze, że czasami robiłam sobie przerwy 1-2 dniowe od tej maści tak jak zaleciła mi dermatolog, gdyż może ona faktycznie bardzo wysuszyć skórę.



Działanie, efekty:

Teraz najważniejsza dla nas rzecz- działanie i efekty.
Przy przepisywaniu tego leku moja dermatolog ostrzegła mnie, że podczas używania tego produktu nie można wychodzić na słońce. Z trudem to przełknęłam, bo akurat wtedy był ostatni miesiąc wakacji. No ale pomyślałam, że dobrze, nad morze nie jadę, więc spróbujmy. Kolejna rzecz, którą mnie strasznie przeraziła to to, że produkt początkowo powoduje wysyp zaskórników spod skóry, ponieważ ma on działanie silnie złuszczające i skóra po nim tak reaguje. Ostrzegła mnie też, ze może mnie piec i być zaczerwieniona. Lek wnika w skórę i oczyszcza ją od środka, a głęboko ukryte pryszcze wychodzą na wierzch. Taki efekt miał być przez ok. 3-4 tygodnie, później już tylko lepiej. Powiedziała mi też, że nie wszyscy tak na to reagują, może być wszystko w porządku. Z jej gabinetu wyszłam przestraszona i pełna obaw, czy mam stosować ten produkt. Dopiero po tygodniu, czyli na początku sierpnia zaczęłam go stosować.

Ku mojemu zdziwieniu wysyp był niewielki. Wyszło mi po tym leku jedynie kilka pryszczy, które zaraz potem zaczęły się szybko goić, wysuszać, a skóra zaczęła być coraz ładniejsza. Zauważyłam po stosowaniu tego leku wyraźne wygładzenie cery, blizny po trądziku również się pomału spłycają i nikną. Zostały mi jeszcze małe zaskórniki na policzkach i brodzie oraz czerwone przebarwienia po krostkach, które z dnia na dzień są coraz bardziej blade. Jestem strasznie zadowolona z tego produktu, uratował mnie nawet po użyciu maseczki z Perfekty, która mnie strasznie zapchała i spowodowała straszny wysyp.

W czasie jej stosowania ograniczyłam wszystkie produkty do twarzy. Uzywałam jedynie żelu oczyszczającego, toniku i jakiegoś lekkiego kremu. Tylko ta maseczka mnie wtedy jakoś skusiła i to był błąd :( Ostatnio jednak zaczęłam też używać lekkiego kremu nawilżającego do cery tłustej i mieszanej z Olay i mam wrażenie, że trochę mnie on zapycha. Myślę, że spróbuję go odstawić i zdam Wam jego recenzję :)

 

Cena:

Produkt do najtańszych nie należy, bo mała 15 g tubka kosztuje ok 42 zł. (kilka dni temu wykupiłam nową i tyle właśnie zapłaciłam) Ale myślę, że dla takich efektów warto jest poświęcić te pieniądze, tym bardziej, ze tubka wystarczy na jakieś 2 miesiące.


Skład: 

Nie znam się na składzie tego typu maści, więc wrzucam Wam zdjęcie ze składem :) (Wystarczy powiększyć zdjęcie)


Myślę, że jest to naprawdę fantastyczny produkt, warty wypróbowania, ale oczywiście skonsultujcie się ze swoim dermatologiem. Być może Wam nie będzie on wskazany lub zbędny przy małym nasileniu trądziku. Dodałam tą recenzję dla dziewczyn, które wypróbowały już wszystko. Myślę, ze dla niektórych będzie to ostatnia deska ratunku, tak jak dla mnie. Ale nie próbujcie go sobie załatwiać bez wcześniejszej konsultacji ze swoim dermatologiem, bo jest to naprawdę silny lek.


Może któraś z Was go używała? Czekam na Wasze komentarze i mam nadzieję, że niektórym z Was pomogłam. Nie martwcie się trądzikiem, w końcu coś musi nam pomóc :) Jeśli macie jakieś pytania-piszcie. Postaram się na nie odpowiedzieć :)

Pozdrawiam Was serdecznie, M. ;)

wtorek, 25 września 2012

Pigment KOBO

Cześć kobietki! :) Dzisiaj kilka słów na temat  pigmentu KOBO w kolorze 502 MISTY ROSE.



 




Producent podaje na opakowaniu jedynie krótką informację: intensywne i trwałe perły sypkie znakomicie przylegają do skóry. Bardzo wydajne w użyciu.

Kilka słów ode mnie:  Produkt rzeczywiście jest wydajny. Stosuję go już jakiś czas, a jego zużycie jest niewidoczne. Czy znakomicie przylega do skóry? Może nie do końca się z tym zgodzę. Trzyma się naprawdę długo, ale na pewno nie cały dzień. Pod koniec dnia zaczyna już znikać z powieki lub miejsc, w którym go nałożyłyśmy, jest po prostu mniej widoczny. Co do odcienia to nie mam zarzutu. Ma bardzo ładny błyszczący kolor wpadający w odcienie różu. Zaletą tego produktu jest na pewno jego uniwersalność, ponieważ możemy go stosować na wiele sposobów. Ja stosuję jedynie na powieki i na kości policzkowe- fajnie zastępuje rozświetlacz.
Minusem dla mnie jest jedynie to, że przy korzystaniu z tego produktu jest on wszędzie oraz jego opakowanie, które ciężko się odkręca i zakręca.


Poniżej macie zdjęcia jak wygląda na ręku. Niestety nie udało mi się uchwycić jego bardzo ładnego efektu, ale widać, że produkt bardzo ładnie się mieni i rozświetla skórę. (Zachęcam do powiększenia zdjęć) 


Zdjęcie z fleszem:




Zdjęcie bez flesza:


Końcowa ocena: 4/5. Ceny dokładnie nie pamiętam, ale koszt tej serii to coś w granicach 6-7 zł :)

Używacie pigmentów? Może macie jakiś godny polecenia? Czekam na Wasze komentarze :) 
Ściskam Was i do następnego :)



***

Zapowiedź: Zapraszam Was na następny post, który już się tworzy. Przedstawię Wam mojego kompana w walce z trądzikiem. Post już jutro! :)

poniedziałek, 24 września 2012

Recenzja oleju kokosowego

Hej dziewczyny!
Dzisiaj długo wyczekiwana recenzja oleju kokosowego, którego używałam do włosów. Z racji tego, ze siedzę w domu chora, zabieram się za pisanie recenzji :)
Na początku września przyszła do mnie paczuszka z moim zamówieniem z Biochemii urody. Zachwycona cudownymi zachętami na stronie zabrałam się szybko do testowania i testowałam dwa razy w tygodniu przed myciem włosów. Myję włosy zwykle co drugi dzień, ale uznałam, że dwa razy w tygodniu wystarczy na olejowanie włosów. Mój początkowy entuzjazm jednak opadł po pierwszym użyciu, ale nie poddałam się i testowałam dalej. Dzisiaj w opakowaniu zostało mi niewiele. Może na jakieś 2 użycia. Do rzeczy. Dla Waszej wygody czytania wypunktowałam wszystko o czym piszę :) Niestety nie udało mi się uchwycić moim aparatem efektu przed i po (o który prosiłyście), bo mam problem ostatnio z aparatem, więc musicie uwierzyć mi na słowo :)



Opis producenta: 

Naturalny, nierafinowany olej, który w temp. pokojowej ma postać białego, miękkiego masła o intensywnym, smakowitym zapachu kokosowym. Polecany do pielęgnacji włosów, zapewniając odbudowę, nawilżenie i ochronę włókna włosa. Ze względu na własności emoliencyjne, odpowiedni jako nawilżacz do cery suchej i łuszczącej się. Właściwości antybakteryjne, przeciwgrzybicze i antyseptyczne, czynią naturalny olej kokosowy odpowiednim również jako dodatek w pielęgnacji cery trądzikowej i łojotokowej.

Opakowanie:

Sam produkt jest zapakowany  w ciemnym plastikowym słoiczku, o pojemności 50 ml. Sam słoiczek do wygodnych nie należy, ponieważ pod koniec, żeby wydobyć produkt trzeba trochę pogimnastykować palce i sięgnąć go z dna. Ale plus za ciemne opakowanie :)

Konsystencja:

Konsystencja w słoiczku jest dosyć gęsta i twarda, widać w niej gołym okiem chyba kawalki kokosu :) Pod wpływem naszych dłoni rozpuszcza się i jest oleista jak na olej przystało, aż ciężko utrzymać go na ręku. Miałam problem, żeby zrobić Wam zdjęcie, bo po chwili zaraz spływał mi z ręki :P


Przepraszam za to prześwietlone zdjęcie, ale bez flesza nie mogłam niczego uchwycić :(

Efekt końcowy i moja opinia: 

Przyznam szczerze, że nie jestem tym produktem mocno zachwycona, ale nie jestem też zawiedziona. Może trochę nawilżał te moje oporne włosy :P Być może niecały miesiąc i całe opakowanie to za mało by widzieć jakieś spektakularne efekty. Nakładałam olej na pół godziny przed myciem włosów. Nie było dużego problemu z jego zmyciem za co też ma ode mnie plus. Jedyne co zauważyłam po nim to to, że zawsze miesiąc po obcinaniu włosów mam już rozdwojone końcówki, a w tym przypadku jest inaczej. Mam dosłownie niewiele rozdwojonych końcówek, z czego ogromnie się cieszę :) Na razie robię sobie przerwę od kokosu i wypróbuję słynny już olejek z Alterry, którego jeszcze nie miałam okazji testować. Być może kiedyś do niego wrócę. Ogólna ocena jest dobra, ale nie zachwycająca :)

Dostaje ode mnie 4/5.


P.S. Zapomniałam wspomnieć o zapachu, który jest nieziemski! Przyznam szczerze, ze on też zaważył na mojej końcowej ocenie :)


A Wy miałyście okazję używać oleju kokosowego? Może testowałyście inne i możecie mi jakiś polecić? Czekam na Wasze komentarze :)



-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam Was do konkursu organizowanego przez blogerkę Dziewczyna mojego chłopaka, w którym biorę udział.

 

 

Jeszcze jedna ważna rzecz z ogłoszeń: jak zauważyłyście w bocznym prawym pasku pojawił się baner strony Polskie Blogi Kosmetyczne. Informuję wszem i wobec, że mój blog znajduje się na liście tych blogów. :)

 

Pozdrawiam Was serdecznie i ciepło, bo za oknem niestety mamy już jesień :(

czwartek, 20 września 2012

Puder fiksujący Essence- recenzja

Witam Was moje drogie :) Dzisiaj recenzja pudru fiksującego Essence fix&matt. 
Używam tego produktu już od  3 tygodni, praktycznie codziennie, więc myślę, że mogę się już z Wami podzielić jego recenzją. Ten produkt tak bardzo przypadł mi do gustu, że nie mogłam dłużej czekać, aby się z nim z Wami podzielić. ;)


Niestety zdjęcia znowu kiepskiej jakości, ale myślę,że to już ostatni raz i mi wybaczycie :)



Zdaniem producenta: Ujednolica i matuje cerę, zapewnia trwały makijaż, bez efektu świecenia się przez cały dzień, dopasowuje się do każdego odcienia cery.

Moim zdaniem: Wszystkie zalety, które podał producent są jak najbardziej trafne. Rzadko się zdarza, aby tak było, ale ten produkt naprawdę mnie zachwycił. Po pierwsze: matuje, a tego najbardziej od niego oczekiwałam. I nie zawiódł mnie. Efekt matowej skóry twarzy utrzymuje się naprawdę długo.( może nie cały dzień, ale naprawdę jak dla mnie bardzo długo) Może trochę gorzej radzi sobie na imprezie, ale to normalne, że na imprezie makijaż poprawiamy trochę częściej, ponieważ tańczymy, pocimy się, więc jest to naturalne.


Po drugie: mam jasną cerę i ciężko mi jest dobrać puder matujący w kamieniu w idealnie zbliżonym kolorze do mojej skóry. Z tym produktem tego problemu nie ma. Puder ma konsystencję białego proszku, jest transparentny, więc idealnie dopasowuje się do naszej cery.
Po trzecie: moja skóra po nim jest przyjemnie gładka. Bardzo podoba mi się taki efekt!
Po czwarte i ostatnie: myślę, że jest doskonałym zamiennikiem pudru fiksującego Vichy Dermablend, którego koszt to aż 90 zł!
Fakt, że Vichy jest 28 g, a pudru z essence 15,5g, ale to i tak dużo za dużo, bo puder essence kosztuje ok 15 zł.

Myślę, że każda z Was woli wydać mniej za porównywalny produkt. Ja niestety nie miałam okazji wypróbować Vichy, ale zasięgałam opinii wielu dziewczyn, które byly zgodne, ze efekt jest wręcz taki sam. Więc ja pozostanę przy Essence, bo jestem z niego w pełni zadowolona! ;) A co najważniejsze-produkt jest bardzo wydajny.


Jedyną wadą jaką można mu zarzucić jest to, że po otwarciu robi niezły bałagan w miejscu, gdzie sie malujecie. Rozsypuje się wszędzie jak mąka. Ale jestem w stanie mu to wybaczyć :)






A Wy miałyście do czynienia z jakimś pudrem fiksującym? Podzielcie się ze mną ich opinią. Czekam na Wasze komentarze.



Mała zapowiedź. Niedługo będziecie mogły przeczytać na moim blogu długo oczekiwaną recenzję olejku kokosowego, którego używam do włosów. Coraz bliżej również mój pierwszy projekt denko, do którego już pomału gromadzę zużyte opakowania produktów :)

Miłego popołudnia! ;)
xoxo


poniedziałek, 17 września 2012

Recenzja plastrów na odciski Scholl

Hi girls! ;) Dzisiaj post o nietypowym produkcie. Jeszcze nie widziałam, żeby któraś z blogerek miała post dotyczący tego właśnie produktu, a myślę, że warto o nim napisać kilka słów.

 Mowa o: plastrach na odciski Scholl. Myślę,że wśród nas jest wiele imprezowiczek, które po całej nocy w butach na wysokich obcasach dostają na stopach/palcach bąbli, odcisków lub też otarć. Na ratunek przyjdzie Wam ten oto produkt!

Wypróbowałam go sama. I to właśnie on wiele razy mnie uratował, kiedy po imprezie lub też całym dniu przechodzonym w niewygodnych butach z wysokim obcasem dostawałam jakichś odcisków, bąbli i na drugi dzień nie mogłam stanąć na własnych nogach, bo strasznie bolały.
 
Według producenta produkt ten ma leczyć te miejsca i uśmierzać ból z nimi związany. W opakowaniu znajdują się 3 duże i 2 małe plastry. Kosztuje około 15 zł i można go kupić w drogeriach (również w Rossmanie), a więc koszt dość spory, bo przecież 1 plaster możemy użyć tylko jednorazowo, ale moim zdaniem warto mieć coś takiego w domu i użyć w kryzysowej sytuacji. Plastry są zapakowane w małym plastikowym pudełeczku, więc bez problemu zmieszczą się w każdej torebce.

Ja kupiłam go w Rossmanie w promocyjnej cenie ok 11 zł i przyznam, że byłam zdesperowana, bo ledwo chodziłam. Nabawiłam się wtedy strasznego odcisku od japonek, których podeszwa była tak źle wyprofilowana, że było to niestety nieuniknione. Uratował mnie ten produkt i teraz zawsze go mam w domu i ratuje mnie dość często po imprezach :)




Przepraszam za jakość zdjęć, ale aparat odmówił mi posłuszeństwa i musiałam zrobić zdjęcia telefonem :)


Jeszcze jedna, myślę że ważna rzecz dla każdej łowczyni okazji ;) W gazetach InStyle i ELLE są kupony ze zniżkami do wielu, wielu sklepów z kosmetykami,biżuterią, odzieżowych, obuwniczych oraz do wielu salonów na różne zabiegi. Polecam Wam zakup jednej z nich, bo niektóre zniżki są naprawdę wysokie i jeśli wybieracie się 6 i 7 października na zakupy to z pewnością Wam się te kupony przydadzą. Ja już nie mogę się doczekać! A Wy? ;)






sobota, 15 września 2012

Kompletna porażka i rozczarowanie

Hej dziewczyny :) Jestem strasznie na siebie zła i nie mogę sobie tego darować, dlaczego coś mnie dzisiaj podkusiło w Rossmanie i wrzuciłam do koszyka saszetkę maseczki Dax Cosmetics Perfekta z wyciągiem z gruszki i glinką termalną.  KOMPLETNA PORAŻKA. Takiej maseczki jeszcze nigdy nie miałam. Zrobiłam ją sobie jakieś pół godziny temu i dosłownie miałam łzy w oczach jak ją zmyłam. Moja skóra po niej jest strasznie zaczerwieniona i podrażniona, a pory strasznie rozszerzone. Ogólnie skóra strasznie po niej mnie teraz piecze i jest strasznie wysuszona. Musiałam nałożyć grubą warstwę kremu, który szybko zniknął. Nigdy nie miałam przekonania do tego typu maseczek i w tym przekonaniu się utwierdziłam. Nigdy więcej maseczki z Perfekty, jakiejkolwiek! Zdjęcie zrobione na szybko telefonem, więc przepraszam za jakość. Nie zużyłam jej całej, wystarczyłaby spokojnie jeszcze na jedno użycie, ale za to co mi wyrządziła wylądowała od razu w koszu... NIE,NIE I JESZCZE RAZ NIE. NIGDY WIĘCEJ.


piątek, 14 września 2012

Kilka recenzji

Hej! Dzisiaj dla odmiany kilka recenzji produktów, których ostatnio używam ;) Pomysł w mojej głowie był od dawna, niektóre zdjęcia także były już zrobione, jednak dopiero dzisiaj (z braku czasu,niestety) zebrałam się do napisania posta. Nie chciałam tworzyć kilku osobnych, więc w jednym przedstawię Wam wszystko.



Na pierwszy rzut lecą dwa fantastyczne tusze. Jeden z nich (Maybelline One by One ok 35 zł) używałam już wcześniej i równie dobrze się sprawował. Dobrze rozdziela rzęsy, pogrubia je, delikatnie wydłuża i nie kruszy się. To mój nr 3 wśród tuszy ;) Czego chcieć więcej? Natomiast moim ostatnim odkryciem jest tusz Wibo Extreme Lashes za trochę ponad 9 zł!! (jak dla mnie rewelacja ;)) Ma bardzo fajną i miękką szczoteczkę, fajnie rozdziela i pogrubia rzęsy, nie kruszy się (niestety nie wydłuża), a kolor to idealny czarny. Jestem na prawdę zachwycona tym tuszem, na pewno kupię go jeszcze nie raz i staje sie tym samym moim tuszem nr 2 :) Więc jeżeli szukacie aktualnie jakiegoś tuszu to bardzo Wam polecam ten, warto wypróbować za tak niewielką cenę.








Następna recenzja to recenzja peelingu cukrowego Perfekta Spa o zapachu czekoladowo-kokosowym. I tutaj muszę przyznać, że mam mieszane uczucia. Używałam go już kilka razy, zużyłam połowę pudełka i trochę mnie rozczarował. Zapach ma oczywiście fantastyczny i co do tego nie mam wątpliwości, jest też bardzo wydajny, nie potrzeba go wiele by wykonać dobry peeling. Nie podoba mi się jednak, że po zmyciu pozostawia tłustą formułę na skórzem co bardzo mnie irytuje i nie podoba mi się to w peelingu. Peeling zawsze robię przed kąpielą/prysznicem, więc w sumie i tak to zmywam, ale nie podoba mi się ten efekt. Jeżeli ktoś lubi taki efekt, to poleca, bo peeling gdyby nie to byłby na prawdę dobry, ale w związku z tym chyba już go nie kupię i będę próbować kolejnych. Chyba, że kiedyś jeszcze raz skuszę się na jego zapach. Końcowa ocena ode mnie dla niego to 5/10.









I ostatni produkt to BB krem Garnier. Według producenta ma on 5 zalet, a według mnie wyłapuję jedynie dwie. Pierwsza- to ochrona przed promieniami UV. Używałam go w lato i moja skóra była przez niego dość dobrze chroniona. Druga zaleta-wyrównuje koloryt i nie można mu zarzucić, że tego nie robi. Nie miałam do czynienia z prawdziwym BB kremem, bo Garniera tym mianem nazwać niestety nie możemy. Ma lekką konsystencję, ale nie nadaje się dla posiadaczek tłustej cery. Ja mam mieszaną i bardzo mi przeszkadzało, ze w strefie T się przez niego błyszczę. Nie kupię tego produktu ponownie, ani też nie polecam go Wam. Lepiej zainwestować w coś lepszego, np BB krem od Maybelline. Czytałam o nim wiele pochlebnych opinii i może wypróbuję go jak skończę ten.






Nie wiem, dlaczego te zdjęcia dodają mi się na bloga bokiem. Może któraś z Was wie jak sobie z tym poradzić? :)
Może testowałyście te produkty i zrobiły na Was zupełnie inne wrażenie? Czekam na Wasze komentarze. 

xoxo

czwartek, 13 września 2012

Pielęgnacja pędzli

Cześć dziewczyny! Dziś chciałam Wam napisać kilka słów o pielęgnacji pędzli. Pomysł na tego posta był w mojej głowie od dawna, ale jakoś  nie mogłam się do niego zabrać. Wczoraj przy okazji mycia swoich kilku pędzli zrobiłam zdjęcia i tak oto powstaje post :)

Po pierwsze-najważniejsze. Musimy pamiętać o pielęgnacji naszych pędzli. To od nich zależy także w głównej mierze wygląd naszej cery. Na pędzlach osiada się wiele bakterii, więc tak ważna jest ich pielęgnacja. Brudny pędzel=nasza zanieczyszczona cera ( z zaskórnikami i innymi wypryskami). Pielęgnacja, pięlęgnacją, ale jak to robić i jak często? Oczywiście nie popadajmy w panikę, nie musimy pędzli myć codziennie (choć tak byłoby najlepiej), ale raz lub dwa razy w tygodniu to już KONIECZNOŚĆ.

Oczywiście do mycia pędzli są przeznaczone odpowiednie preparaty. Ale po co wydawać pieniądze na kolejne drogie specyfiki? Wystarczy nam jakiś inny zamiennik- szampon lub żel do mycia dla dzieci. Prawda, że proste? Przy okazji tego, chciałabym Wam polecić moje ostatnie odkrycie - żel i szampon dla dzieci 2w1 Avon. Pędzle po umyciu są miękkie, żel je bardzo dobrze oczyszcza, a przede wszystkim pędzle ładnie pachną i ten zapach utrzymuje się jakiś czas ;)

Po umyciu pędzli w wodzie z dodatkiem żelu, płuczemy je pod ciepłą wodą. A następnie "wytrząsamy" z wody (nie wiem jak to inaczej nazwać :P), nadajemy im pierwotny kształt i odkładamy pędzle na ręcznik lub ręcznik papierowy do wyschnięcia. Należy jednak pamiętać by nie suszyć pędzli w pozycji pionowej, ponieważ spływająca z nich woda spływa na miejsce gdzie jest on sklejony i może to spowodować jego rozklejenie.


To jest moja recepta na pielęgnację pędzli. Jeżeli macie jakieś wskazówki, które ja pominęłam czekam na Wasze komentarze ;)



 Znowu zdjęcie dodaje się tylko bokiem, nie wiem dlaczego :(




sobota, 8 września 2012

Brzoskwinia na jesień ;)

Cześć dziewczyny! ;)
Chciałam Wam pokazać moją nowość w kosmetyczce- pomadkę w kolorze Perfect Peach od Avon. Gości u mnie zaledwie od tygodnia, a już zdążyłam ją polubić za fajną konsystencję i delikatny kolor, który utrzymany jest w odcieniach brązu, brzoskwini. Moim zdaniem super sprawa na jesień. Nie lubię intensywnych pomadek na co dzień, dlatego też najczęściej używam pomadek nawilżających lub delikatnych błyszczyków, ale teraz wpadła mi w ręce ta szminka i to jest pewne- nie rozstanę się z nią przez całą jesień :) Kupiłam ją w małym opakowaniu, idealnym do torebki, bo nie byłam pewna, czy kolor będzie dobry (nie trafiam nigdy dobrze ze szminkami z katalogów :<). Polecam wszystkim, którzy nie oczekują od niej nawilżenia i długiej trwałości, bo tego do jej plusów nie można zaliczyć, ale jeżeli ktoś po prostu poszukuje delikatnego koloru na usta do codziennego makijażu to jak najbardziej polecam :)

Zostawiam Was z fotkami i lecę szykować się na imprezę ;) M.




poniedziałek, 3 września 2012

Olej kokosowy

Hej! Dzisiaj przyszła do mnie paczka z Biochemii Urody. Zamówiłam w tamtym tygodniu z ich strony olej kokosowy EKO. Wiążę z nim wielkie nadzieje, że idealnie nawilży moje włosy zwłaszcza jesienią, kiedy powietrze jest wilgotne (od deszczu,mgły itd.) Olejek ten ma wiele zastosowań (m.in. do twarzy, włosów jako preparat do demakijażu). Po więcej informacji wysyłam Was na stronę: KLIK

A ja zaczynam już dziś testowanie i na pewno po jakimś czasie możecie spodziewać się jego recenzji.