poniedziałek, 29 października 2012

Kąpiel odbudowująca włosy Marion

Cześć dziewczyny,
dzisiaj tak jak obiecałam recenzja kąpieli odbudowującej włosy Nature Therapy Marion z octem z malin i koktajlem owocowym.






Dla kogo?

Produkt ten przeznaczony jest do każdego rodzaju włosów, szczególnie słabych i zniszczonych.

Co obiecuje producent i jaki jest skład produktu? 

 Moje wrażenia i opinia:

Nie spodziewałam się po tym produkcie jakichś spektakularnych efektów, ale muszę powiedzieć, że pozytywnie mnie zaskoczył. Dlaczego? Może jakoś ta jedna butelka nie sprawiła, żebym zauważyła jakąś odbudowę włosów, ale od zawsze miałam matowe włosy, którym nic nie mogło pomóc w odzyskaniu swojego blasku. Z pomocą jak się okazuje przyszedł mi ten produkt, po którym moje włosy są lśniące i miękkie w dotyku. Uwielbiam go za to! Producent zapewnia,że produkt wystarcza na 5 użyć. Mi wystarczył na 8, bo nie używałam go na skórę głowy. Zawsze się boję używać takich produktów w ten sposób, ale chyba przy drugim opakowaniu to się zmieni. Zdjęcia zrobiłam wcześniej, ale z recenzją poczekałam, aby nie wystawić jej pochopnie. Żaden produkt jeszcze nie sprawił, żeby moje włosy odzyskały blask, a temu to się udało. Dodatkowo zapach świeżych malin, bardzo naturalny, nie chemiczny. Czego chcieć więcej? Zobaczymy, czy przy kolejnych butelkach efekt poprawy stanu włosów będzie (w co wątpię), ale i tak pokochałam ten produkt za działanie dla moich włosów. Szkoda tylko, że opakowanie jest tak małe (130ml), a zapach nie utrzymuje się po wyschnięciu włosów :( I oczywiście ogromny plus za brak SLS, SLES i parabenów!




Czy kupię produkt ponownie?

Oczywiście! I to z pewnością nie raz ;)

Dostępność i cena:

Z dostępnością może być większy problem, bo kosmetyki Marion niestety nie są wszędzie dostępne. Wiem, że można je spotkać w Naturze. Ja kupiłam w małej, osiedlowej drogerii.
Cena to ok.6-7 zł/130 ml



Podsumowując:

Polecam ten produkt wszystkim. Na pewno nie zrobi krzywdy włosom, a może im jedynie pomóc. Szczególnie posiadaczkom matowych włosów. Na moje nic nie działało, ale Marion dał radę :)


A Wy używacie tego typu produktów? Lubicie? Podzielcie się swoim zdaniem :)


Czy u Was też jest tak zimno? Strasznie nie lubię takiej pogody, bo jestem typowym zmarźlakiem :P Skrobanie szyb rano w samochodzie to też nie jest moje ulubione zajęcie, szczególnie wtedy, gdy się spieszę. Brrr. Pozdrawiam Was cieplutko :)
M. xoxoxoxo

niedziela, 28 października 2012

Recenzja szamponu jajecznego

Dzisiaj na tapetę bierzemy mojego ulubionego kompana do włosów. O czym mowa i dlaczego stał się moim ulubieńcem? O tym dowiecie się już za chwilę ;) A zacznijmy od początku, czyli wyglądu produktu, obietnic producenta i składu.








Co ja o nim sądzę?

Zakochałam się! I to już od pierwszego użycia, ale poczekałam z recenzją, żeby go przedwcześnie nie przechwalić. Teraz kończę już ten szampon, zostało mi go na 1-2 użycia. Dlaczego jest według mnie świetny?
Po pierwsze i dla mnie najważniejsze- nie podrażnia mojej skóry głowy, a więc jest dobry dla wrażliwców. 
Po drugie- dokładnie myje i oczyszcza włosy.
Po trzecie- tak jak podaje producent: NIE ZAWIERA SILIKONÓW.
Po wtóre i kolejne: - włosy są po nim przyjemnie gładkie i puszyste, nie jest to jednak typowy puch dla włosów, bo on oczywiście ich nie puszy, jednak sprawia wrażenie, że są takie lekkie i dokładnie umyte,
- moje włosy po nim są lekko uniesione u nasady, bardzo lubię ten efekt :) 
- nie obciąża włosów, tak jak zapewnia producent,
- może o regeneracji nie będę się wypowiadać po pierwszej butelce tego szamponu, ale zdecydowanie moje włosy go polubiły i wyglądają na pewno lepiej po jego zastosowaniu,
- cena: ok. 7zł/ 300 ml,
- zapach ma średni, ale mi odpowiada.

No dobrze, same plusy. Ale każdy produkt ma jakieś wady. Czy w tym przypadku też tak jest? Tak, ale jestem je w stanie mu wybaczyć. A mianowicie:
- produkt ma strasznie niepraktyczne opakowanie. Nie przyczepiam się tu do szaty graficznej etykiety, ale do samej butelki. Niestety podróży to ten szampon może nie przetrwać, bo może się wylewać przez niepraktyczne zamknięcie, które wydaje się mało solidne. (zdj niżej)
- szampon ma bardzo rzadką konsystencję, dlatego też jest mało wydajny, ale nie kosztuje wiele, więc mogę to znieść :)
- niestety zawiera SLS, ale to też jestem w stanie wybaczyć, bo nie podrażnia mojej skóry głowy.







Zajrzałam specjalnie na wizaż, zeby zobaczyć, czy został okrzyknięty jakimś tytułem super kosmetyków i jakże się zdziwiłam jak zobaczyłam, że szampon ten ma niewiele opinii i to wcale niepochlebnych. Nie mam pojęcia dlaczego, bo dla mnie jest absolutnym hitem i na pewno kupię jeszcze nie jedną butelkę. Najbardziej go pokochałam za jego delikatność dla mojego skalpu. Wypróbuję też chyba inne szampony firmy Barwa Natura. W swojej ofercie mają też szampon piwny, na którego już mam ochotę :P


A Wy znacie ten szampon? Lubicie? Piszcie koniecznie w komentarzach. 
Dobrej nocy (dziś śpimy godzinkę dłużej! ;)) lub miłego dnia, w zależności od tego kiedy przeczytacie.
M. xoxoxo


# A w kolejnym poście słów kilka o kąpieli do włosów Mariona, zapraszam :)






piątek, 26 października 2012

Płyn micelarny Melisa Uroda - recenzja

Cześć Wam! ;)
Dzisiaj chciałam Wam napisać o płynie micelarnym Melisa Uroda. Jak wiecie jego brat, czyli mleczko do demakijażu również Melisa Uroda jest moim ulubieńcem od dłuższego czasu i jest moim KWC, dlatego też kiedy zobaczyłam w sklepie micel tej samej serii, stwierdziłam, że muszę go wypróbować. I jakież było moje zdziwienie kiedy nie zachwycił mnie tak jak mleczko...




Ale zacznijmy od początku, czyli obietnic producenta i składu. Dla ułatwienia zrobiłam zdjęcia. :)






Moja opinia:

Tak jak już wspomniałam, miałam inne oczekiwania co do tego produktu. Ale jak widać nie wszystkie kosmetyki tej samej serii są tak samo dobre. Co do oczyszczania przez niego twarzy to nie mam zarzutu. Fajnie oczyszcza, koi skórę twarzy, ale jego WIELKIM MINUSEM jest to, że podrażnia oczy i skórę wokół oczu. Z makijażem radzi sobie nawet dobrze, ale tego, ze podrażnia moje wrażliwe oczy nie jestem mu w stanie wybaczyć. Noszę soczewki i oczekuję od produktów tego typu delikatności. W tym produkcie niestety tego nie znalazłam... :(

Podsumowując jeśli ktoś nie ma tak wrażliwych oczu jak ja to warto spróbować, bo kosmetyk jest dość dobry. Dlatego zużyję go jedynie do twarzy, omijając szerokim łukiem okolice oczu, bo do twarzy jak najbardziej się nadaje- nie zapycha i łagodzi skórę.

Potrzebuję do demakijażu funkcjonalnego produktu. Nie lubię kupować oddzielnie czegoś do oczyszczania twarzy i oddzielnie do demakijażu oczu. Dlatego też nie kupię ponownie tego produktu, będę wierna mleczku do demakijażu z Urody, które w przeciwieństwie do tego micela jest świetne.

A Wy miałyście ten płyn? Jak się u Was sprawdził? :)
Pewnie jeszcze w weekend pojawi się recenzja szamponu jajecznego, więc zapraszam Was i życzę miłego weekendu ;)
M. xoxoxo

wtorek, 23 października 2012

Szampon Green Pharmacy-recenzja

Hej :)
Dzisiaj recenzja szamponu, którego nie używałam dość długo, ale po prostu nie byłabym w stanie używać go dłużej. Dlaczego? O tym za chwilę.




Zacznijmy od obietnic producenta. Zrobiłam zdjęcie, aby nie przepisywać wszystkiego. Zerknijcie:





Oczywiście nie warto w te wszystkie obietnice wierzyć, bo można się mega rozczarować, ale od tego szamponu czegoś jednak wymagałam. Oczekiwałam, że jako szampon ziołowy będzie delikatny dla skóry głowy. Jak było w praktyce? W pośpiechu nie spojrzałam na skład szamponu. Już na drugim miejscu SLS! Nie mam nic przeciwko SLS i SLES, bo czasem są one naszym włosom potrzebne. Chociażby dlatego, ze dobrze radzą sobie ze zmywaniem oleju po olejowaniu włosów.
Jak wiecie, albo i jeszcze nie mam bardzo wrażliwą skórę głowy i rzadko jaki szampon mi odpowiada. Ten też do takich się nie zalicza. Myślałam, że skoro jest z Łopianem i ma za zadanie walczyć z łupieżem to nie będzie powodował  niepotrzebnych podrażnień, ale niestety... Umyłam nim włosy 3-4 razy i za każdym razem po jego użyciu się drapałam.

Jak zadziałał na włosy? Jakiegoś zachwytu po tym szamponie nie widziałam. Miałam wrażenie, że włosy są szorstkie, a po umyciu pomimo użycia odżywki/maski splątane.O wzmocnieniu włosów niestety się nie wypowiem, bo użyłam go tylko kilka razy.

Co do konsystencji i opakowania. To konsystencja nie była taka gęsta, średnia bym powiedziała, dlatego też produkt też jest średnio wydajny. Opakowanie jak dla mnie typowo "apteczne" (nie wiem dlaczego mi się tak kojarzy), z dosyć wygodnym zamknięciem.




Podsumowując to moje pierwsze spotkanie z szamponem Green Pharmacy i niestety nieudane. Zamierzam jeszcze spróbować czegoś w rodzaju maski/odżywki. Ale to w swoim czasie. Zobaczymy jak się sprawdzi. Z szamponem moje włosy się nie polubiły i chyba już żadnego tej firmy nie kupię, a ten egzemplarz wędruje do mojego taty. Może u niego się sprawdzi ;)  Wrażliwym skórom głowy nie polecam. 

Cena w Rossmanie ok 7-8zł.


A Wy Miałyście ten szampon? Odpowiada Wam?

M., xoxoxox

poniedziałek, 22 października 2012

Maska oczyszczająca z glinką szarą Ziaja

Jako, że mamy październik miesiącem maseczek, a ja nie wklejałam baneru tej inicjatywy na bloga i nie przedstawiałam Wam recenzji żadnej maseczki to chcę to poprawić. Pokażę Wam moją ulubienicę w październiku, po którą sięgnę z pewnością jeszcze nie raz :) O czym mowa?

Maska oczyszczająca z glinką szarą do skóry mieszanej, tłustej i trądzikowej. 







Opisu producenta ani składu nie będę Wam przepisywać, bo zrobiłam zdjęcie, na którym wszystko widać. Jeśli jest taka potrzeba można również powiększyć zdjęcie. Ale myślę, że nie będzie to konieczne, bo ostatnio blog przeszedł minimalną zmianę. Może ktoś zauważył? M.in. zdjęcia są większe. a tak na marginesie: czy na Waszych ekranach strona mojego bloga prezentuje sie dobrze? Nic się nie rozjeżdża, ani nie potrzebnie przesuwa? Napiszcie mi koniecznie w komentarzach :)



 Wracając do maski, bo tak trochę przerwałam to wędruje ona do moich ulubieńców. Po jej zastosowaniu skóra nie była podrażniona, była miękka i gładka, pory mniej widoczne, a wszelkie zaczerwienienia, które miałam są po niej tak jakby załagodzone. Maseczka fajnie matuje, ale nie ściąga twarzy, za co ogromny plus. Efekt matu moze nie utrzymuje się jakoś bardzo długo, ale to jednak normalne przy tłustej bądź mieszanej skórze. Używanie tej maseczki to dla mnie naprawdę przyjemność nie tylko dla ciała jak i dla portfela, bo 7 ml saszetka kosztuje coś w granicach 1,50 zł ( w Rossmanie chyba jeszcze trochę taniej). 
Podsumowując to moje październikowe odkrycie i ulubieniec, do którego często będę sięgać :) 

A Wy miałyście tą maseczkę? Jak się u was spisuje? 

piątek, 19 października 2012

Mój pierwszy projekt denko.

Hej!
Patrzę tak dzisiaj na swojego bloga i doszłam do wniosku, że za dużo ostatnio było Avonowych recenzji. Tym bardziej, że od jednej z Was dowiedziałam się dzisiaj, że ich kosmetyki są testowane na zwierzętach. Jestem w szoku, bo firma zapewnia, że jest zupełnie inaczej. Dlatego postanowiłam, że ograniczę moje zakupy do minimum, czyli moich sprawdzonych typów tej firmy. Nie jestem jakąś fanatyczką zwierząt, czy przyrody, ale nie zamierzam przykładać jakoś w większym stopniu do tego ręki. Oczywiście nie zamierzam popaść w paranoję i przestać kupować ich kosmetyki, ale na pewno ograniczę swoje zakupy. A Wy jakie macie o tym zdanie?

A teraz przejdźmy do konkretów, czyli do mojego pierwszego projektu denko. Część zużytych kosmetyków opiszę pokrótce. Jeśli którąś z Was zainteresuje jakiś produkt to piszcie śmiało, postaram sie zrobić jego szerszą recenzję :)

Moje zDENKOwane produkty zużyłam w przeciągu półtora miesiąca. Staram się teraz wszystko zużywać, żeby nic nie zalegało na półce, no ale czasem po prostu nowe produkty tak kuszą, że nie mogę się powstrzymać :P


Oto oni:

przepraszam Was po raz kolejny za zdjęcie bokiem ;/



PIELĘGNACJA CIAŁA:


 1. Żel pod prysznic Palmolive Bergamot & Verbena- fantastyczny zapach! I oczywiście tańszy, równie dobry odpowiednik olejku L'occitanee, który też jest na zdjęciu, a ich zapach jest jak dla mnie taki sam :)
2. Balsam do ciała Owoc granatu i mango Avon- nieszczęsny balsam, który pod koniec już męczyłam, żeby go zużyć. Na początku fajnie się go używało, zapach nawet był przyjemny, ale później stał się tak męczący, że z trudem go zużyłam. I nawilżenia też nie należy od niego oczekiwać. 
3. Olejek do kąpieli L'occitane- miniaturka z Glossy Boxa ( w końcu się wzięłam na wypróbowanie tych wszystkich miniatur :P) Na pewno tego produktu nie kupiłabym w regularnej cenie. 250 ml kosztuje aż 59 zł! Dla mnie to przesada jak na produkt do kąpieli, a tak naprawdę szału nie było, chociaż przyjemnie się go używało. ja jednak wolę tańszy żel Palmolive, który zapach ma taki sam :)
4.Mydełko L'occitane-ta sama seria co olejek, jednak mydełko bardziej mnie urzekło. Miało fantastyczne, złuszczające kawałki w środku, a masaż tym mydełkiem to czysta przyjemność. Jeśli będę miała tylko okazję to na pewno je kupię ;)
5. Próbka szamponu i płynu do mycia maziajki firmy Ziaja-fantastyczny zapach i chyba kupię sobie pełnowymiarowy produkt. Do kąpieli super sprawa :)


 PIELĘGNACJA TWARZY: 


5. Tonik pure control Eveline- kiedyś byłam zafascynowana tym produktem i w oka mgnieniu zużyłam całą butelkę. Przy tej troche sie namęczyłam, bo produkt już nie był dla mnie tak przyjemny, nie robił tym razem dla skóry nic, ale mimo to go zużyłam. Więcej nie kupię. 
6. Żel do mycia twarzy Pharmaceris pure sebogel- bardzo fajny produkt, który opisywałam już w moich kosmetykach KWC. 
7. Płyn micelarny Eveline-znany i lubiany już chyba przez wszystkich. Ja równiez mu uległam. Szkoda tylko, ze nie radzi sobie z wodoodpornym makijażem, no ale w sumie tego nie zapewnia nam producent, ale mimo to szkoda :P
8. Maseczka drożdżowa Soraya Care Control- bardzo fajna, skóra po niej jest gładka i oczyszczona. 
9. Próbka kremu Iwostin-emulsja matująca- być może skuszę się na ten produkt, bo jego działanie po kilka użyciach tej saszetki całkiem mnie zadowalało. 


 PIELĘGNACJA WŁOSÓW: 



10. Olejek kokosowy- recenzja tu
11. Miniatura szamponu z Glossyboxa oil miracle- totalny niewypał, podrażnił mi skórę. 
12. Szampon przeciwłupieżowy Nizoral- właśnie po takich niewypałach jak poprzednik ratuje mnie Nizoral. Nigdy się na nim nie zawiodłam, dla mnie to najlepszy produkt ever, jeśli tylko mam jakis problem z łupieżem lub podrażnioną skórą głowy. 
13. Odżywka Toni&Guy- pisałam już o niej tu.
14. 60 sekundowa maseczka z olejkiem arganowym- pierwsze wrażenia bardzo fajne, ale spodziewajcie się osobnej recenzji kilku takich maseczek Mariona :)


KOSMETYKI DO MAKIJAŻU:


15. Podkład matujący Bell- myślę, że jego recenzja się pojawi, być może jakaś porównawcza, ale wszystko w swoim czasie :)
 16.  Korektor Bell- mój KWC, o którym też już pisałam w poście o moich KWC. 


INNE:


17. Antyperspirant Nivea Invisible- faktycznie nie pozostawia białych ani żółtych śladów na ubraniach, za co bardzo go lubię! w dodatku lubię jego zapach :)
18. Zmywacz do paznokci Sensique- to moja druga butelka tego produktu. przy drugiej dopiero zauważyłam, ze nie służy on moim paznokciom i strasznie je wysusza, a płytka jest po nim strasznie matowa. 


Tak sie przedstawiają moi zdenkowani. Piszcie w komentarzach, czy tego typu posty się Wam podobają, czy jednak nie chcecie, zebym zamieszczała je na blogu? Do Was należy decyzja :)


W końcu chyba mogę iść spać po tym męczącym tygodniu. Dobranoc! ;) 
xoxox

środa, 17 października 2012

Cienie Avon- recenzja porównawcza i pierwsze współprace




Hej dziewczyny :) Przedwczoraj pojawiła sie recenzja szminki, a dziś czas na cienie i to dwie małe paletki. Jako, ze tego typu kosmetyków nie trzeba długo testować, żeby wiedzieć, czy produkt jest dobry, czy nie postanowiłam jak najszybciej podzielić się z Wami moją opinią ;)






 







Oba produkty zapakowane są w czarne, plastikowe, eleganckie opakowania z logo i lusterkiem, za co maja duży plus :)










Poczwórne cienie w kolorach typowo jesiennych. Paletka "Attraction".

Druga mniejsza paletka to cienie do typowego smoky eyes. Uważam, ze takich bazowych cieni nigdy za wiele, dlatego też "Onyx Quartz" też znalazł sie w moim zamówieniu.


Jeśli chodzi o poręczność to mniejsza paletka zdecydowanie wygrywa. Zmieści się w każdej małej kosmetyczce, a dodatkowo pod cieniami wysuwa się "szufladka" z aplikatorem do cieni.



Jeśli chodzi o kolory to zdecydowanie wygrywa paletka z 4 cieniami, ale gorzej jest z ich trwałością, a właściwie tym jak zachowują się na powiece. Kolor owszem utrzymuje sie cały dzień, ale malując sie rano zauważyłam, że po południu cienie się zaczynają osiadać w załamaniu powieki, a tego być nie powinno, bo cienie powinny przetrwać na naszym oku cały dzień. Nie wygląda to ładnie.

Tego efektu w paletce z 3 cieniami nie zauważyłam. Cienie bezproblemowo przetrwają na powiece cały dzień. Kolory są dużo bardziej wyraziste i napigmentowane niż w poprzedniej paletce, bo np. w poczwórnej palecie jasny kolor jest praktycznie niewidoczny, co zobaczycie na zdjęciach, ale za to idealnie przez to nadaje się pod łuk brwiowy.

Tutaj macie pokazane dokładniej kolory: (powiększcie zdjęcia :))





 Osobiście mi przypadła do gustu paletka z 3 cieniami do smoky eyes. Jak dla mnie ma same plusy. Zaczynając od poręcznego opakowania, a kończąc na trwałości cieni, dlatego mogę Wam ją z czystym sumieniem polecić :) No i cienie z trio są jak dla mnie idealne do konturowania brwi, zatem mam produkt 2w1 :) Dodam jeszcze na koniec, że cienie w pierwszej paletce są bardziej perlowe niż w tym trio :)  

A może Wy macie podobne cienie z Avon? Jak u Was sie spisują? Czekam na Wasze opinie :)



###


Na koniec chciałam Wam sie jeszcze pochwalić, że podjęłam moje pierwsze współprace. Dzisiaj otrzymałam do testowania matującą bazę pod makijaż firmy Mariza od Pana Mateusza. Kosmetyki Mariza do obejrzenia i zamówienia na stronie: www.e-mariza.pl

 
Otrzymałam także jakieś pół godziny temu maila od Pani Kasi. Przesyłka jest juz wysłana i w ramach współpracy z "Magazynem Energy" będę miała przyjemność testowania ziołowych szamponów firmy Pollena Eva. Kosmetyki dostępne na:   www.pollenaewa.com.pl
A  Magazyn możecie znaleźć pod linkiem: www.magazynenergy.pl



Logo_Pollena_Eva.jpghttps://mail.google.com/mail/u/0/?ui=2&ik=cc293887af&view=att&th=13a6e65d3ab2903f&attid=0.2&disp=thd&zw



Tyle na dziś, buziaki. M.
xoxox

poniedziałek, 15 października 2012

Szminka "Blask kryształów" od Avon

Dzisiaj słów kilka o szmince Avon "Blask kryształów" w kolorze Pink Peach. 




źródło: www.avon.sklep.pl

Zacznę może od ceny tej szminki. Jej cena katalogowa to 19.99 zł. Za tą cenę już od produktu czegoś wymagam. A ta szminka jakoś bardzo nie zaspokoiła moich potrzeb co do szminki.
Szminka zawiera w sobie drobne kryształki, co powoduje, że efekt na ustach jest bardzo ładny, ale tez i bardzo delikatny. Może to i dobrze, ale oczekiwałam szminki, którą trochę bardziej będzie widać na ustach. Na ręku na zdjęciu kolor jest całkiem ok, ale na ustach niestety blado wypada i to w znaczeniu dosłownym :P Plus dla tej szminki za to, że drobinki nie wędrują po całej twarzy, tylko znikają wraz ze znikaniem z szminki z ust, która znika dość szybko, bo po prostu nie jest zbyt trwała. A szkoda :( Kolejną sprawą, która mnie wręcz denerwowała w tej szmince jest to, że osiadała bardzo w tych drobnych zmarszczkach ust (chyba mogę to tak nazwać :)), co wyglądało fatalnie i ogólnie dawało efekt źle umalowanych ust. Podkreślała suche skórki ust i niestety nie podbiła mojego serca, może poza kolorem, który też mógłby być intensywniejszy.




Podsumowując:
+ ładne i poręczne opakowanie
+ "nie wędrujące" drobinki
- + kolor, do którego jednak jakieś zastrzeżenia mam
- trwałość
- konsystencja
- osiadanie produktu w kącikach, zmarszczkach i liniach ust oraz podkreślanie suchych skórek




Ogólnie produktu nie polecam, za tą cenę myślę, że można znaleźć coś lepszego. O wiele lepsza okazała się mini szminka Avon, którą pokazywałam Wam tutaj.
Chyba już nie będę eksperymentować z wyborem szminki w katalogu, ale tak mnie skusił ten kolor, że ją zamówiłam. Teraz będę tego typu rzeczy kupować osobiście.

A Wy miałyście tą szminkę albo inną z Avon? Jakie jest Wasze zdanie? Czekam na Wasze komentarze, które są dla mnie bardzo ważne, bo dzięki nim wiem, ze mam dla kogo pisać :) Dziękuję Wam też za przebicie 600 wyświetleń strony. Tak, to Wy do tego się przyczyniacie ;) I dziękuję wszystkim obserwatorom, których przybywa. Cieszę się jak małe dziecko z każdego nowego czytelnika mojego bloga :) 

Buziaki, M.
xoxo


sobota, 13 października 2012

Serum z marokańskim olejkiem arganowym Avon-recenzja

Hej! Dzisiaj kilka słów o produkcie Avonu. Firma nie wszystkim kojarząca się dobrze, ale jednak część produktów jest godna uwagi. M.in. seria Planet Spa, Tusz do rzęs SuperShock i sera do włosów. Dzisiaj o jednym z nich, czyli serum chcę Wam napisać. A mianowicie:

Serum z marokańskim olejkiem arganowym do włosów. 



 Od producenta: 
 Olejek arganowy występujący tylko w południowo - zachodnim Maroko, używany w najlepszych profesjonalnych kosmetykach do pielęgnacji włosów, teraz w Avon! Odkryj moc Marokańskiego olejku arganowego, dzięki któremu odzyskasz 5 oznak zdrowych włosów:
- siła,
- natychmiastowy blask,
- kusząca miękkość,
- jedwabista gładkość,
- łatwość układania.
Kuracja z marokańskim olejkiem arganowym daje niesamowite efekty-wystarczy tylko kilka kropli, a włosy staja się jedwabiste, miękkie i pełne blasku.



Moja opinia: 
Pewnie wiele z Was słyszało o serum na rozdwajające się końcówki tejże firmy. A jeśli nie, to czas nadrobić zaległości! ;) Moim zdaniem serum z olejkiem arganowym jest jego dobrą alternatywą i czymś innym. Ja serum na końcówki używałam od dawna. Zawsze było dla mnie o wiele lepsze niż wszelkie jedwabie do włosów, a konsystencję zarówno serum jak i jedwab ma podobną. Kiedy wprowadzili na rynek nowe serum, właśnie to z olejkiem od razu zamówiłam i nie pożałowałam. Serum jest równie dobre jak te na końcówki. 

Można je stosować na suche i mokre włosy, w zależności od potrzeby. Ja najczęściej stosuję 2-3 krople na mokre włosy przed ich stylizacją. Czasami również jedną kroplę na suche i wystylizowane już włosy. Po serum włosy nabierają gładkości, a używane przed stylizacją, moim zdaniem lepiej się układają. Blasku jako takiego po nim nie zauważyłam, ale mam matowe i grube włosy, może z cieńszymi ten efekt jakiś jest. Nie jest to jakiś rewolucyjny produkt, który zdziała cuda na naszych włosach, ale na pewno sprawi, że włosy będą gładsze i mniej się będą puszyły. I z tym się zgodzę i podpisuję się pod tym. Myślę, że jego działanie jest porównywalne do tych z wyższych półek. 

Należy jednak pamiętać, aby używać go na końce włosów lub od połowy ich długości, ponieważ w nadmiarze może je nam obciążyć. Na moje puszące i zniszczone włosy jest on swego rodzaju balsamem, który potrafi je ujarzmić :P Zauważam również, że stosowany regularnie zapobiega szybkiemu rozdwajaniu końcówek. Wraz z pozostałą pielęgnacją typu dobry szampon, maska i odżywka robi dobrą robotę :) Pamiętajmy też o tym, że naszych zniszczonych już końcówek on nie naprawi, bo żaden kosmetyk nie ma takiej mocy, ale jednak może temu zapobiegać. 


Cena: ok 15-17 zł/ 30 ml w promocji nawet 11 zł. 

Produkt jest bardzo wydajny, bo w zależności od rodzaju i gęstości włosów wystarczy od 1 do kilku kropli. Pamiętajmy, że nadmiar nie jest wskazany! Konsystencja jest dosyć gęsta, jak jedwab. Bardzo fajne opakowanie z pompką. łatwo dzięki niej wydostać produkt do końca i nic się nie marnuje.
Zapach przyjemny, aczkolwiek niektórym może przeszkadzać.
Myślę, że to bardzo fajny produkt jak za taką cenę i warty wypróbowania. :)


A Wy słyszałyście o tym serum? Używacie? Podzielcie się swoim zdaniem. :)

Buziaki, M.
xoxox




piątek, 12 października 2012

Trochę "paznokciowej" pielęgnacji



Cześć dziewczyny :)
Dzisiaj chciałam Wam przedstawić moją paznokciową historię :) Jak je zapuściłam i co sprawiło, że są mocniejsze i się nie rozdwajają? Moje dwa cudowne produkty, które pewnie Was nie zaskoczą.

Gwiazdy dzisiejszego postu:
  • Odżywka Eveline 8w1 
  • Olej rycynowy






Odżywka Eveline ma swoich zwolenników jak i przeciwników. Pewnie słyszałyście już o tym, że używana w nadmiarze zaszkodziła niektórym dziewczynom na płytkę paznokcia. Ale myślę, że przy racjonalnym używaniu jej nic takiego nam nie grozi. Odżywkę nakłada się na paznokcie codziennie jedną warstwę. I tak przez 4 dni. Później zmywa się ją zmywaczem i powtarza sposób z 4 warstwami od początku. Ja te 4 warstwy nałożyłam tak naprawdę przez 2 razy, teraz stosuję tą odżywkę jako bazę pod lakier, a moje paznokcie są w świetnej formie. 

Dodatkowo wcierałam w nie na noc olej rycynowy. Jednak nie jestem systematyczna w tego typu sprawach i nie bylo to codziennie. Czasami zapominałam :P 


Tak oto uzyskałam taki efekt przez 3-4 tygodnie:  
(niestety nie mam zdjęć przed,ale musicie uwierzyć mi, że moje paznokcie zawsze były w opłakanym stanie, mam małą płytkę i przez to może też było mi trudniej je zapuścić) 



Przy okazji chwalenia się moimi paznokciami pokazuję Wam mój nowy nabytek: lakier z Eveline. Szkoda tylko, że wytrzymuje tylko 2 dni :( Dzisiaj widać już na nich odpryski.  


(Wiem skórki mam nie zadbane, ale ja sama nie potrafię o nie zadbać. Oddam się w profesjonalne ręce chyba niedługo :))



Skoro już o paznokciach mowa to chcę Wam jeszcze pokazać mój kolejny ulubieniec. Na początku się z nim nie polubiłam, ale z czasem się do niego przekonałam. O czym mowa? O sprayu przyspieszającym wysychanie Avon. Może nie jest to wysychanie w 60 sekund jak podaje producent, ale paznokcie na pewno szybciej schną. Ja je maluję zawsze wieczorem i jeśli nie użyję tego sprayu to rano budzę się z odciskami poduszki na moich paznokciach. Bardzo mnie to zawsze irytowało, na pomoc przyszedł ten wysuszacz, czy jak kto woli przyspieszacz :) Moim zdaniem warto wypróbować, bo cena nie jest strasznie wysoka. ok. 12-14 zł/50 ml w Avon. Jest bardzo wydajny. Jedno psiknięcie wystarcza na całą rękę. Mam go już długo i zużyłam dopiero pół buteleczki :) Następnym razem wypróbuję czegoś innego, ale do tego z pewnością też wrócę :)



  




###


Na koniec chciałam wam jeszcze powiedzieć, że podjęłam walkę o piękne rzęsy :) Do walki wkracza niezawodny olej rycynowy i skoncentrowane serum 3w1 Eveline. Zobaczymy jakie będą efekty :) 



I na koniec jeszcze się pochwalę moim promocyjnym łupem z apteki :P Miałam zamiar akurat kupić jakiś żel do twarzy, a tu taka promocja, że nie mogłam się nie skusić :D Cenę macie na opakowaniu. Myślę, że warto ;) Zaczynam stosowanie od przyszłego tygodnia.

I standardowo ostatnie zdjęcie dodało się bokiem, wrrr...




Być może jutro wstawię post o serum z marokańskim olejkiem arganowym. Trzymajcie się ciepło,miłego weekendu! ;) M.
xoxox



 

poniedziałek, 8 października 2012

Olay active hydrating- recenzja + reszta zakupów

Witajcie! :) Dziś chciałam sie z Wami podzielić recenzją hydrożelu nawilżającego na dzień do skóry tłustej i mieszanej. 
Po tych wszystkich maściach/antybiotykach od dermatologa moja cera potrzebuje czasem też nawilżenia, bo przecież nikt nie lubi chodzić ze ściągniętą cerą od tych wszystkich przeciwtrądzikowych smarowideł :P Wybór padł na ten krem, a właściwie żel. I to nie był najlepszy pomysł, niestety.



Co obiecuje producent?

Wyjątkowo lekki hydrożel na dzień aktywnie nawilża i łagodnie chroni młodą skórę w ciągu dnia. Formuła żelu nie zawiera składników zapachowych ani koloryzujących. Łatwo się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy. Stanowi doskonałą bazę pod makijaż. Szybko nawilża i poprawia stan skóry.

Moja opinia: 

Ja się na tym produkcie niestety mocno przejechałam. Niestety, ale po kilku dniach stosowania dostałam po nim niezłego wysypu. Po odstawieniu go przekonałam się, że to własnie on był winowajcą i sprawcą mojego złego stanu cery.
Poza tym aplikowanie tego żel było całkiem przyjemne. Faktycznie delikatnie nawilżał i był dobrą bazą pod makijaż. Gdyby tylko nie to, że zapchał moje pory to byłby całkiem fajnym produktem, a w tym przypadku chyba nie polecam. Tak delikatna formuła, a tu taka przykra niespodzianka :(
Moja delikatna skóra chyba długo nie zaufa drogeryjnym żelom/kremom, bo w przeciągu ostatniego roku stała sie naprawdę bardzo wrażliwa.

Cena to ok. 20 zł/ 50 ml




Jeżeli jest jednak tutaj ktoś komu ten krem odpowiada to chętnie go odstąpię za połowę ceny. Zużycie jest dosłownie minimalne, ponieważ użyłam do dosłownie 5 razy. Po 5 dniach produkt odstawiłam. Każda cera jest inna i może komuś jednak ten produkt odpowiada. A nie chcę, żeby zalegał mi w szafce skoro komuś może się przydać :) 





A na koniec jeszcze zdjęcie nowości, których nie pokazałam w poście z nowościami Avonowymi. Jeśli macie jakieś specjalne życzenie co mam zrecenzować w pierwszej kolejności- piszcie w komentarzach :)

Zdjęcie znowu niestety dodaje się bokiem :( Co do henny, którą kupiłam to trochę waham się jej sama użyć, mama mnie ostatnio trochę wystraszyła. No ale na razie jest w  szafce i czeka na to aż się odważę i przekonam :)
Miłego dnia, M.



sobota, 6 października 2012

Małe Avonowe zakupy :)

Hi! :) Dzisiaj pokazuję Wam te moje długo wyczekiwane zamówienie z Avonu :P Jestem mega zadowolona z cieni. Są naprawdę śliczne. Zrobiłam sobie od razu dzisiaj przy ich użyciu make up. Zdjęcia zrobiłam na szybko, bo dzisiaj wypadł mi niespodziewany wyjazd do Warszawy :) Ale miły wyjazd, bo kupiłam sobie trochę ciuchów :D Nie mogłam dziś złapać dobrego światła, ale przy recenzowaniu zobaczycie wszystkie produkty dokładniej, bo recenzje na pewno się pojawią. 
Trzymajcie się :)




(Powiększcie sobie zdjęcia dziewczyny :))